Odkrywanie nowego na starym szlaku - niekończący się zachwyt

wtorek, maja 24, 2016


Paw prosił, żebyśmy w niedzielę, kiedy wreszcie jestem ciut wolniejsza, pojechali się gdzieś poszwendać, w jedno z tych miejsc, które nas urzekło albo... w jakieś całkiem nowe, niewidziane.
Wyjątkowo - co do mnie niepodobne - nie miałam weny, żadnego pomysłu, ani nawet zdecydowanych preferencji czy Toskania czy Romagna. Przez chwilę pomyślałam o "zostawionych na potem" miejscach w Mugello, ale niedzielne motoGP i Valentino na torze, raczej odpychały nas od tamtych stron. Ostatecznie wybór padł na Poppi, bo przecież takie ładne i całkiem blisko, a po drodze było jeszcze tyle do odkrycia, tyle nieznanego.
Jednak to, co zobaczyliśmy tym razem, przerosło moje oczekiwania. Niby ta sama trasa, ale … nowe zamki, nowe stare kościoły, nowe ślady Dantego, nowy poeta i barman w Poppi … ten sam, a jakby całkiem nowy. 
Jakie piękne to życie. Posłuchajcie ...


Pogoda była bajeczna, już nawet nie wiosenna, tylko prawdziwie letnia! Znów sunęliśmy znajomą, wąską serpentyną zerkając z zachwytem na Falteronę i na niknące na horyzoncie Alpy Apuańskie. 
W Italii kłopot z podróżowaniem polega na tym, że miejsc wartych choć chwilowego postoju jest zdecydowanie za dużo na jedno zwykłe życie. Krótki odcinek drogi można posiekać postojami co rusz, bo a to widok, a to stare podere, a to średniowieczna osada albo kamienny kościół ...


I tak właśnie było tym razem … 
Kamienny kościół na trasie pomiędzy Londą i Stią - chiesa di Santa Maria a Caiano - miejsce jakich w Toskanii setki, jeśli nie tysiące. Cienie strzelistych cyprysów jak niemi strażnicy kilkusetletnich murów. Murów, które mimo upływu długich wieków miały się całkiem dobrze. Oczywiste! Tu wszystko jest jak wino, lata dodają tylko smaku ...


Przy kościele cmentarz. Mały, maleńki, z płytami upamiętniającymi minione życia sięgające dwóch wieków wstecz. 
- Mamusiu tam jest dziewczynka, która nazywała się Italia - oznajmił Tomek podnosząc z ziemi cyprysową szyszkę i szast cisnął nią w stronę Mikołaja.


- Czy wy się w ogóle zachwycacie? - znów zaczynam swoją klasyczną śpiewkę. 
- Tak, tak, zachwycamy - Fruuu leci kolejna zdrewniała kulka. 
- Mamusiu, musisz to zobaczyć! - zawołał nagle rozentuzjazmowany Tomek, pokazując palcem na kamień w murze. 
- Co tam? - podbiegłam natychmiast wyobrażając sobie, że może jacyś potomkowie Etrusków wyskrobali coś specjalnie dla nas na pamiątkę. 


- Pająk! Patrz jaki ładny! Zrób mu zdjęcie! 
- Ech...


Za każdym razem kiedy odwiedzaliśmy Stię  lub przez nią przejeżdżaliśmy zerkałam tęsknie w stronę zamkowej wieży wznoszącej się nieopodal. Wciąż jednak coś mieszało nam szyki i średniowieczną osadę zostawialiśmy na potem. Aż do teraz. 
Castello di Porciano …
Jest jedną z najstarszych siedzib słynnych Conti Guidi, w ich posiadaniu znajdowało się jeszcze wiele innych zamków Toskanii i Romanii, jak choćby dobrze nam znany zamek w Modiglianie. Już mnie nie dziwi, kiedy na tablicy informacyjnej przy kamiennych murach odczytuję ich nazwisko. 


Zamek obecnie jest w prywatnych rękach, ale w jego wnętrzach urządzono małe muzeum i w wyznaczonych godzinach można go zwiedzić, a w gościnnych pokojach i pobliskich apartamentach zatrzymać się na nocleg.



Zamek wznoszący się ponad Stią jest pięknym punktem widokowym. Widać stąd nawet Poppi. 
Kamienne domy ściśnięte ciasno u jego stóp, mały skromny kościółek, starsi ludzie na ławeczce wygrzewający się w popołudniowym słońcu, bluszcz oblepiający zamkowy mur i kwiatowe morze. Oto majowe Porciano. Średniowieczna osada jak z bajki… 
- Na początku XIV wieku zatrzymał się tu Dante! - oznajmiam entuzjastycznie.
- Nawet tu? Wyzwaniem byłoby znaleźć miejsce, gdzie stopy nie postawił! - skwitował Mario żartobliwie, ale trudno się z tym nie zgodzić. Gdziekolwiek nie pojedziemy mam wrażenie, że słynnemu poecie drepczemy po piętach. Ekscytujące!


- Widzicie tamten zamek? - wyciągnęłam palec w kierunku strzelistej wieży, górującej na jednym ze wzgórz pomiędzy Poppi a Stią - Jak pospacerujemy po Poppi to zawitamy i tam. 

Poppi uraczyło nas nowymi wrażeniami, "niemiły" barman okazał się człowiekiem pełnym galanterii i nieocenionym przewodnikiem, a w cieniach portyków stary poeta odczytał mi swoje poezje … O tym jednak już jutro...   

WŁAŚCICIEL to po włosku PROPRIETARIO (wym. proprietario)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Ech....rozmarzyłam się,jakbym sama tam była,jakby duch Dantego spoczął na moim ramieniu.Cudowna ta Italia...i ta przeszłość zamknięta w kamieniu i marmurze...jakie to tajemnicze i ekscytujące !!! Już nie mogę doczekać się jutrzejszego wpisu !

    Pozdrawiam -Lucyna S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wasza okolica jest naprawde bogata w ciekawe miejsca. Fajnie, ze spedzasz z chlopcami duzo czasu na zwiedzaniu najblizszych miast i wsi oraz przyrody. Pozdrawiam z deszczowych Niemiec!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze ze jest wreszcie Paw...

    OdpowiedzUsuń