Spacer na trzy pary nóg

czwartek, kwietnia 20, 2017


Wtorek był ostatnim dniem lenistwa. Ostatnim przed powrotem do szkoły, choć i tak zaraz nadejdą długie weekendy i wakacje. Dniem lenistwa wprawdzie nie dla mnie tylko dla chłopców, ale jak już nie raz powtarzałam - jestem z obozu tych lubiących mieć dzieci w domu. Ich całodzienna obecność to dla mnie wielka radość, a nie kłopot i udręka, nawet jeśli ja sama już we wtorek musiałam wrócić do obowiązków. Zapowiadane załamanie pogody rzeczywiście nadeszło, ale nim z nieba lunęły strugi deszczu udało nam się wyjść na krótki spacer.


W górę zarośniętymi ścieżkami, wzdłuż kamiennych murów, z widokiem na ciągnącą się w dole rzekę i na wzgórza jasno zielone, ramię w ramię, noga za nogą… Tak dobrze z nimi wędrować… Tak dobrze na duszy ze świadomością, że takie ścieżki zaczynają się zaraz za progiem. Nie trzeba nigdzie jechać, nic planować, wystarczy tylko założyć wygodne buty i znaleźć chwilę czasu.
Chłopcy w roli przewodników, bo tu każdy kamień, każde drzewo, norę, murek znają już na pamięć. To ich świat, świat najprawdziwszy z prawdziwych, ale zupełnie jakby był zaczarowany, tak piękny, że aż nierealny. 
Nadchodzące od Palazzuolo czarne chmury (a z tej strony deszcz nigdy nie żartuje) zaczęły przysłaniać niebo. Z żalem ruszyliśmy w dół w kierunku domu. 


A już w Biforco na drodze jeden sąsiad wiekiem starszawy:
- Ja muszę ci to powiedzieć - zatrzymuje się przy swojej furtce z poważną miną.
Przystaję na to bez słowa prawdziwie zaskoczona. Z pytającym spojrzeniem i z niepokojem czekam, co też mi chce powiedzieć.
- Twoje glicine jest przepiękne! Gratuluję, naprawdę jedno z piękniejszych tutaj!
- Dziękuję! - Oddycham z ulgą i rozpromieniam twarz uśmiechem. - Kiedy je posadziłam było tylko mizernym badylem, chyba polubiło to miejsce, bo rośnie jak szalone. 
Odchodzimy powolutku, a sąsiad kłania się z galanterią i jeszcze raz komplementuje moje kwiaty.
- Popatrz mamusiu jaki to jest jednak inny świat, jak mili są tutaj ludzie… - Tomek zamyśla się na głos nad tym naszym biforkowym mikrokosmosem.
- Prawda?


Dziś już czwartek, kwiecień się nam starzeje, a ja mam dla Was kilka informacji "praktycznych" i zapowiedzi zbliżających się niespodzianek. 
Przede wszystkim do wakacji zostało już tylko jakieś 30 dni lekcyjnych. Tomek był wczoraj na całodniowej wycieczce, ale o tym gdzie był i z jakimi wrócił wrażeniami już wkrótce opowie na blogu... on sam! I to jest taki mój pomysł, który już kiedyś padł, ale nigdy nie został wcielony w życie. Chłopcy są już duzi, więc postanowiłam raz na jakiś czas oddać im głos. Chciałabym, aby było to czasem nasze wspólne pisanie.
Druga "niespodzianka - nie niespodzianka" to zbliżające się urodziny bloga. Już za kilka dni minie pięć lat odkąd opublikowałam pierwszy post i tak jak w minionych latach przygotowałam dla Was konkurs. Dwadzieścia pytań dotyczących minionego "blogowego" roku. 
Na dniach zostanie opublikowane kalendarium tutejszych i nieco dalszych imprez, fest, eventów. Wybaczcie opóźnienie, ale nie ode mnie to zależy. 
I już na koniec - jak zawsze przed wakacjami - zapraszam Was do Marradi. Czekają malownicze ścieżki, rzeka, ciche zakątki, wyśmienita kuchnia, serdeczni ludzie i mnóstwo atrakcji. Jeśli jeszcze nie wybraliście miejsca na wakacje, może skusi Was nasze Mugello? 
Dobrego dnia!
ZAPRASZAĆ to po włosku INVITARE (wym. inwitare)


Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Świetny pomysl , czekamy na Tomkowe opowieści z niecierpliwością !
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Witajcie, marzy mi się Maradi... bardzo je polubiłam, dzięki kasinym opowieściom i fotografiom... może kiedyś się ziści..
    Tymczasem serdeczności 💕

    OdpowiedzUsuń