Wiosny nieśmiałość i radości mimochodem

środa, marca 14, 2018

rzeka Lamone w Toskanii

Wiosna niby się gdzieś przemyka, kwiatami sypnęła, pola i pierwsze gałązki zazieleniła, dni wydłużyła, ale wciąż brakuje mi ciepła takiego jak lubię. Zupełnie jakby ta nasza ukochana wiosna nie chciała się na dobre rozgościć, jakby przestraszona, niezdecydowana wciąż siedziała na progu. Luty był maledetto i marzec widać też nie chce po sobie dobrego wspomnienia zostawić. Niby wczoraj ładnie, dziś też pewnie podobnie, ale jak patrzę na kolejny weekend i następny tydzień to włos mi się na głowie jeży, stronę z prognozami odświeżam w nadziei, że to był tylko chwilowy "error" ... 

Casola swoje trufli świętowanie przełożyła na najbliższy weekend, ale coś mi się zdaje, że to będzie przekładanie na wieczne nigdy. Nasza eskapada do Acquachety też czeka na pogodny moment, a w między czasie narodził się pomysł na kolejną wyprawę. Usłyszałam o nowym miejscu, które muszę absolutnie zobaczyć, najlepiej il piu presto possibile!!

Poza pogodową irytacją dzieje się też dużo dobrego i tak nie dalej jak wczoraj miałam okazję być gościem - fotografem na pewnym ślubie, włoskim ślubie. Oto gdzieś mimochodem spełniają się drobne marzenia. Ślub był chyba najbardziej nietypowy ze wszystkich jakie widziałam, ale też dawno się tyle nie śmiałam. Dwie godziny przy stole w doborowym towarzystwie wprowadziły mnie w doskonały humor. Cieszyłam się rozmową, nowymi znajomościami, serdecznością, niewybrednym humorem, pysznymi tortelli, smakiem wina, kolejny raz cieszyłam się faktem, że udało mi się wrosnąć w tutejszą społeczność. 
Może i na pogodę ostatnimi czasy narzekam, ale też każdy dzień przynosi coś, co na twarzy wywołuje uśmiech, wystarczy się tylko skoncentrować na tym co dobre. 

Dziś czekają mnie szkolne zebrania, już pewnie przedostatnie w tym roku. Dowiem się szczegółów odnoście wycieczek, Tomka egzaminów, występów i tego jak klasy sobie radzą. Niech to będzie miły dzień! 

***
- Pusia, a teraz kiedy Hawking nie żyje, kto będzie największym naukowcem?
- No cóż ... możesz sam próbować.
- Mhm...

NAJSZYBCIEJ JAK TO MOŻLIWE - to IL PIÙ PRESTO POSSIBILE (wym. il piu presto possibile) 

rzeka Lamone w Toskanii

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Kasiu w jakim języku myślisz? Dlaczego nie piszesz bloga po włosku? Jak mówicie w domu?

    Jestem strasznie ciekawa Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Częściej tera po włosku. Odbiorcami są głównie Polacy, więc po polsku. Marradyjczycy od dawna proszą mnie o włoską wersję, ale wciąż brakuje mi czasu. PIsanie na dwa języki to tak naprawdę pisanie drugi raz od nowa. Już teraz zrobił się z tego normalny etat:)) A pracowac i gonić z obowiązkami też trzeba. W domu mówimy tak i tak:))) Kiedy jesteśmy sami po polsku, kiedy są obok Włosi zawsze po włosku. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź. A powiedz proszę jeszcze czy łatwo się tak przełączać między językami?
      Kasiu, nie znam włoskiego, więc nie potrafię sprawdzić ale, gdy użyje się opcji translatora tu na blogu, to bardzo koślawi Twoje wypowiedzi?

      Ania

      Usuń
    3. Przełączanie się między językami, kiedy już mówi się nimi płynnie jest naturalne i czasem też jest przy tym dużo śmiechu. translator koślawi tak, że aż wstyd:(( Imię Mikołaj często interpretuje jako święty Mikołaj co po wlosku Mikołajem nie jest więc trudno zrozumieć co też takiego śmiesznego powiedział Babbo Natale. Uprzedzam wszystkich znajomych, że to takie tłumaczenie pi razy oko:)

      Usuń